wtorek, 24 grudnia 2013

Zawieszenie/ Zakończenie?

Drodzy czytelnicy, jak zapewne zauważyliście już bardzo długo nie dodawałem żadnego wpisu.

 



Stalo się tak z różnych powodów. Przede wszystkim z braku czasu, gdyż jestem pochłonięty moim nowym hobby. Drugim bardzo ważnym powodem jest to, iż zauważyłem ze pisanie takiego bloga pozbawione jest sensu. Dlaczego? Dlatego, ze ludzie głupi i tak nie potrafią zrozumieć co mam im do przekazania, a mądrym nie muszę pisać tak oczywistych rzeczy.

W związku z powyższym zamykam bloga na czas bliżej nieokreślony. 

Byc może kiedyś powrócę do jego pisania. W razie pytań, czy tez wątpliwości proszę o kontakt mailowy.

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za czas spędzony na czytaniu moich wpisów:)



środa, 24 października 2012

Antoni Długosz i jego poradnik!

Czytając poradnik o podrywaniu kobiet, w którym autorytetem jest Antoni Długosz, szlag mnie trafia!
Gdyby to był poradnik, jak się modlić, to nie maiłbym nic przeciwko temu, ale o podrywaniu? Przecież ten czlowiek nie wie nic na ten temat(a przynajmniej nie powinien wiedzieć) to jak może udzielać takich wskazówek!
 
Jak może uczyć zakładania rodziny(przeważnie po to się podrywa) czlowiek, który nigdy jej nie miał. To tak samo, gdybym ja udzielał porad w dziedzinie astronomii.
Kilka Jego rad:
"Zaprosić do kawiarni lub na lody i zapłacić za wszystko"
Pytam się dlaczego mam płacić za wszystko, czy ta dziewczyna/kobieta nie ma swoich pieniędzy? Jakiejś godności, aby zapłacić za siebie!
"Flirtować, ale nie przekraczać granicy. Najlepiej pomyśleć, czy chcielibyśmy, by tak była podrywana twoja siostra"
A jak się nie ma siostry? Jestem przekonany, ze gdybym miał siostrę, to lubiłaby "ostry" podryw. Tak wiec jak mam podrywać? Ostro zarywać do kobiet? Ciekawy tok myślenia...

"Zaprosić dziewczynę na kawę lub herbatę w neutralne, publiczne miejsce"
A może tak do domu, myślę ze wyjdzie znacznie taniej. Proszę księdza, nie każdy ma takie nieczyste myśli i nie każdy utrzymuje się z wyłudzonych pieniędzy!
"Na randce nie powinno się pić większych ilości niż lampka wina, nie powinno się też pić piwa"
Jeżeli partnerka nie lubi wina, a uwielbia piwo to co wówczas? Jaka jest różnica pomiędzy wypiciem lampki wina, a małym piwem?

"Wykonywać dzikich, uwodzicielskich tańców w nadmorskich dyskotekach"
Co to dzikie uwodzicielskie tance? Rozumiem, przebywając w górach możemy to czynić. Brawo!
Link do poradnika: Kliknij



 

sobota, 14 lipca 2012

Poród na poznańskiej plebanii.

Wikariusz nie wezwał karetki. Jego dziecko zmarło!!!



W jednej z poznańskiej parafii, na plebanii, urodził się martwy syn tamtejszego księdza wikariusza. Duchowny nie wezwał karetki. Zrobił to dopiero, gdy stwierdził, że dziecko nie żyje. Zdarzyło się to 24 lutego 2011 roku. Sprawę umorzono i do tej pory nie ujrzała światła dziennego. Nie informowała o niej policja, prokuratura, ani tym bardziej poznańska Kuria.

Poznaliśmy szczegóły oraz dokumenty sprawy. Rozmawialiśmy z głównymi bohaterami tej historii. Dowiedzieliśmy się, że kochanką księdza była młoda dziewczyna Agnieszka D. Poznali się na rekolekcjach. Niebawem zamieszkała na plebanii, potem zaszła z nim w ciążę.
Wiedząc, że spodziewa się dziecka, tylko raz poszła do lekarza. Na samym początku ciąży. Poród zaczął się tydzień przed terminem. Pierwsze skurcze zaczęła odczuwać ok. 20. Po pewnym czasie pojawił się ksiądz Mariusz G. Przygotował posłanie swojej dziewczynie. Potem, jak sam zeznał, zostawił ją samą i poszedł do swojego pokoju słuchać muzyki. Po kilku godzinach, nad ranem, obudziło go jej jęczenie. Zeznał, że dziewczyna krwawiła i mówiła, że może wezwałby karetkę.

- Nie zareagowałem - przyznał ksiądz na przesłuchaniu. Nie ukrywał też, że nie chciał dziecka i żył tak, jakby go po prostu nie było.

Prokuratura umorzyła jednak sprawę. Oparła się na opinii doktora Krzysztofa Kordela, medyka sądowego z Poznania. Co prawda najpierw ustnie stwierdził, że niewezwanie karetki stanowiło bezpośrednie zagrożenie dla życia. Ale na ponownym przesłuchaniu powiedział z kolei, że szanse na uratowanie dziecka w szpitalu byłyby nikłe. Bo dziecko miało mieć węzeł pępowiny. Biegły mówi, że nie ma sprzeczności w jego zeznaniach i podtrzymuje wszystko, co powiedział.

Prokuratura nie zapytała o zdanie żadnego eksperta od ginekologii, choć ci mówią, że dziecko miało szanse na przeżycie, a węzeł pępowiny nie jest wyrokiem śmierci dla noworodka.

Sprawę umorzono. Kuria “ukarała" księdza przeniesieniem z parafii do klasztoru pod Ostrów Wielkopolski. Obecnie pracuje jako misjonarz na Ukrainie. Gdy dzisiaj zapytaliśmy poznańską Kurię o księdza Mariusza usłyszeliśmy, że prokuratura umorzyła postępowanie, a poza tym jest to wewnętrzna sprawa Kościoła.

Źródło: GłosWielkopolski.pl

niedziela, 8 lipca 2012

Czy ksiądz może wziąć od bezrobotnego 700 zł za pogrzeb?

Ofiary za pochówek mają być dobrowolne, ale praktyka często jest inna.
Śmierć ojca była dla Adama nie tylko rodzinną tragedią. Żałobę zakłóciły tarapaty finansowe.Adam, absolwent technikum elektrycznego, jest bezrobotny, pracuje dorywczo. Jego matka jest od pięciu lat bez pracy, czasami opiekuje się dziećmi.
Ojciec Adama zmarł nagle w wieku 55 lat. Dostawał 580 zł renty. Wdowa i syn liczyli, że za pogrzeb ksiądz nie weźmie dużo. Jednak zażyczył sobie 700 zł.

- Z wujkiem próbowałem przekonać proboszcza legionowskiej parafii. Pokazałem zaświadczenie z ZUS o wysokości renty taty i zaświadczenia z urzędu pracy moje i mojej mamy. Jedyna odpowiedź, jaką usłyszałem, to: "Niech się złoży rodzina" - opowiada Adam. - Zasiłek pogrzebowy, 4 tys. zł, nie wystarczył. 2,5 tys. kosztowało wykopanie grobu, najtańsza trumna tysiąc złotych.

Ks. Witold Och, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Legionowie, o całej sprawie nie chciał z nami rozmawiać: - Nie udzielamy żadnych informacji, to są sprawy kancelaryjne. Dziękuję bardzo.

Niepisana zasada mówi, że ksiądz nie wyznacza stałej kwoty, licząc na ofiarność parafian. Ta ofiara to zwykle kilkaset złotych. Na ogół w większych miastach płaci się więcej niż w małych miejscowościach, ale reguły nie ma.

Za pogrzeb w ubogiej parafii w Korytowie w diecezji szczecińsko-kamieńskiej płaci się 100-300 zł. W jednej z wiejskich parafii w archidiecezji poznańskiej to koszt 150-200 zł. Znacznie więcej w parafii w diecezji płockiej - 600 zł (dane z raportu KAI "Finanse Kościoła katolickiego w Polsce").

- Wierzę, że są księża altruiści gotowi nie wziąć nic i tacy, którzy powiedzą: jak wam nie odpowiada 1,5 tys., to idźcie gdzie indziej - mówi ks. Wojciech Lemański, proboszcz parafii w podwarszawskiej Jasienicy. - U mnie w parafii, gdy pytają o koszt, odpowiadam, że to ofiara. Wtedy pada drugie pytanie: "Ile ludzie dają?". "Około 600 zł" - odpowiadam. "To my też tyle damy". Ale znam ludzi, których zupełnie na to nie stać, wówczas jestem gotowy zrezygnować z opłat.

Jak oceniać sytuację w Legionowie? Ks. Lemański: - Ofiara powinna być dobrowolna, choć 700 zł to nie jest bardzo wygórowana suma. Ksiądz utrzymuje się z opłat za śluby, pogrzeby, chrzty. Zakładając, że w parafii są dwa pogrzeby miesięcznie, to gdyby jeden miał być za darmo, a drugi za półdarmo, ksiądz nie miałby z czego żyć. Ale każdą sytuację trzeba traktować indywidualnie. Ostatecznie można zadzwonić do kurii, która najczęściej staje po stronie wiernych i mówi do księdza: "Proszę odprawić za darmo".

Adam zapewnia, że ksiądz zdawał sobie sprawę z sytuacji rodziny, bo chodzili do kościoła. Pertraktacje nie pomogły. - W końcu zdobyliśmy te pieniądze, co było bardzo trudne. Pomogła rodzina - mówi.

Ks. Lemański twierdzi, że nadużycia związane z opłatami za pogrzeby pojawiają się po obu stronach - i księży, i wiernych. - Czasem spotykamy się z takim podejściem, że ksiądz powinien odprawić za darmo. Kupują najdroższą trumnę i urządzają wystawną stypę, a księdzu najchętniej nie daliby nic. Znam też księży, którzy godzą się odprawiać pogrzeby w niedzielę za wyższą opłatą, choć w niedzielę pogrzebów odprawiać nie można.

Źródło: Gazeta Wyborcza

piątek, 25 maja 2012

Narzucanie wiary.

Przepraszam za brak wpisów, ale ostatnio bylem pochłonięty podróżami.

Przeglądając ostatnio portal WP moja uwagę zwrócił ciekawy materiał. Jest w nim mowa o apostazji i zmuszaniu do przyjmowania wiary.

Oto fragment:

"To nie fair, że rodzice decydują o chrzcie dzieci. To narzucanie im wiary - deklaruje część osób biorących udział w sondzie Wirtualnej Polski o świadomym wstępowaniu do Kościoła i występowaniu z niego. Niektórzy ankietowani wolą jednak pozostać wierni tradycji.
Wśród głosów ankietowanych nie brakuje skrajnych opinii. - Nie powinno się podnosić wieku chrzczonej osoby, bo jak nieochrzczone dziecko umrze, to nie pójdzie do nieba - twierdzi młody chłopak. - Ta nasza wiara, to wszystko, jest nadmuchane przez Kościół! - denerwuje się starszy pan. I powątpiewa: - Gdybyśmy nie byli przymuszani, to nie wiem, czy 60% społeczeństwa uznałoby się za katolików."




Chcialbym napisać swoje stanowisko w tej sprawie. 
Uważam, ze NIE powinno się NIKOMU narzucać wiary!!! 
Sadze, ze dopiero dorosły czlowiek powinien podjąć stosowna decyzje. Jednak, aby to nastąpiło powinien być uświadomiony. Niestety, nasze szkolnictwo przedstawia ewentualnie jedna religie. Tak nie powinno być, należy zlikwidować religie w szkołach, a na jej miejsce wprowadzić religioznawstwo. Wówczas można podjąć decyzje, która religia jest nam najbliższą sercu i właśnie ja wybrać lub pozostać ateista. Znając realia naszego państwa ochrzciłem swoje dziecko... Czy zrobiłem dobrze? Hmmm tego nie wiem, jednak wiem, ze sam chrzest nie spowodował niczego złego.Prawdopodobnie dzisiaj postąpiłbym zupełnie inaczej... Przecież zawsze można wystąpić z kościoła katolickiego, o czym napisze za chwile. Starałem się uświadomić mojego syna, czytałem przy nim Biblie oraz rozmawiałem z Nim na ten temat. Obecnie z tego co mi wiadomo jest ateista, jego życie, jego sprawa!
Cześć ankietowanych powiedziało, iż wystarczy przestać chodzić do kościoła. No niby tak, ale wówczas napędzamy panom w sukienkach statystyki. Statystyki zakłamane i nieprawdziwe. W reportażu jeden miły pan powiedział, ze gdyby nie przymus, to byłoby zaledwie 60% katolików. Ma racje, jednak myślę, ze ta liczba jest zawyżona. W/g mnie byłoby 10- 20%, mam na myśli oczywiscie katolików , którzy stosują się do zasad narzuconych im przez ich wyznanie.
Osobiście wystąpiłem z tej organizacji i jestem z tego powodu dumny i szczęśliwy. Po co mam być członkiem, skoro nie mam z nimi nic wspólnego? Jestem człowiekiem myślącym logicznie, a pozostanie na liście katolików byłoby postępowaniem nielogicznym.

Ciesze się niezmiernie, ze w obecnych czasach takie tematy poruszane są publicznie. Najbardziej zdziwiło mnie(pozytywnie) to, iż nawet starsi ludzie maja szerokie horyzonty myślowe.

Wiele lat temu za wypowiedzenie slow: "zostałem ochrzczony pod przymusem" zostałem przez mojego ojca wyrzucony z domu. Tak, jest katolikiem, a oni nie lubią prawdy. Uwielbiają zakłamanie i obłudę. 

Jeżeli mój syn powie kiedyś, iż ochrzciłem go wbrew Jego woli, to przyznam mu racje, gdyż tak właśnie było. Przecież dziecko kilkumiesięczne nie mogło podjąć takiej decyzji, tak wiec to ja zadecydowałem, zdając sobie sprawę, ze w każdym momencie można ja zmienić.



sobota, 10 marca 2012

Na co idą moje podatki?

Wielokrotnie pisałem już o tym, euro socjalistyczne państwo nas okrada. Dla tych, którzy chcą sprawdzić na co idą zrabowane nam pieniądze, polecam ciekawa stronę.




Kliknij TUTAJ!




środa, 22 lutego 2012

Podsumowanie

Myślę, ze nadszedł czas, aby napisać małe podsumowanie lub potwierdzenie tego co do tej pory pisałem o kościele katolickim.

Sadze, ze najlepszym potwierdzeniem będzie wypowiedz byłego księdza. Dla mnie nie jest to oczywiscie żadna nowość, gdyż posiadam w rodzinie osobę, która opuściła te sektę, tak wiec już dawno pozyskałem sporo więcej informacji. Druga osoba jest mój dobry kolega, który porzucił habit. Ich relacji nie jestem w stanie przedstawić, jednak w sieci znalazłem wypowiedz innego człowieka, który wystąpił z tej organizacji i postanowił o tym opowiedzieć.

Zachęcam do zapoznania się z materiałem. 






I co, miałem racje?

Myślę, ze jest to dobre potwierdzenie tego o czym do tej pory pisałem. 

Jestem liberałem, tak wiec jeżeli masz ochotę możesz przynależeć do KK oraz nadal go wspierać. Chciałbym jednak, abyś wiedział, iż wspierasz organizacje, która wymordowała wiele milinów ludzi, wiec jest organizacja morderców. Pamiętaj ! Bóg będzie nas osadzał po czynach, tak wiec, jeżeli oddajesz swoje pieniądze, aby inni mogli żyć w luksusach, a nie pomagasz ludziom potrzebującym, chorym, głodnym, będziesz za to osadzony!

sobota, 4 lutego 2012

Komunista. Czy, aby na pewno?

Podobno Chińska Republika Ludowa to państwo komunistyczne. Po oglądnięciu filmu nachodzi mnie pewna refleksja, jakim państwem jest Polska?




Jeżeli te słowa wypowiedział chiński komunista, to z chęcią wysłuchałbym ich libertarianina.

czwartek, 19 stycznia 2012

Pedofilia & Celibat

Wiele już pisałem o Kościele Katolickim. Pisałem o błędach jakie popełniają w swoim nauczaniu, o tym dlaczego ich krytykuje i nienawidzę.
Zapomniałem o pedofilii, która w tej sekcie nie jest niczym nadzwyczajnym.
Dlaczego się tak dzieje? Tych powodów jest kilka, postaram się skreślić kilka slow na ten temat.
Jak podają źródła naukowe na ofiary pedofilów wybierane bywają dzieci z najbliższego otoczeniu lub rodziny. Jednak pedofil potrafi także posunąć do zatrudnienia się na stanowisku obejmującym kontakt z dziećmi. W tym przypadku staje się księdzem!
Sadze, iż wielu z nich przywdziewa właśnie z tego powodu habit!
Powodów pedofilii jest kilka, może być przejawem choroby, infantylności, uwiądu starczego oraz perwersji.
Sadze, iż księża skłaniają się do takiej perwersji z bardzo prostego powodu. BRAKU KOBIETY! Przecież ksiądz jest "normalnym" człowiekiem i ma swoje potrzeby seksualne. Jak ma je rozładować? No właśnie i tutaj powstaje problem. Nie może poderwać kobiety, gdyż mu nie wypada, do domu publicznego rowniez nie może się udać, gdyż może zostać zdemaskowany. Wiec co robi?
W związku z tym, iż ma kontakty z dziećmi, one staja się jego obiektem pożądania. Zwłaszcza ma to miejsce w przypadku młodych dziewczynek. Księdzu przychodzi to dość łatwo, gdyż wzbudza zaufanie i jest autorytetem dla młodej niewiasty.
Prawie nikt nie widzi nic złego, gdy ksiądz posadzi dziewczynkę na kolano, pogłaszcze, przytuli. Potem posuwa się dalej...Nie będę kontynuował, gdyż po prostu robi mi się niedobrze, a chyba wiadomo co potem się dzieje.
Co powoduje, iż księża katoliccy żyją, a właściwie powinni żyć w celibacie? No właśnie, na to pytanie nie potrafię znaleźć odpowiedzi, gdyż Bóg o tym nic nie mówi!!!
Katolicy powołują się na NT, a dokładnie na Ewangelie Mateusza: "są tacy bezżenni, którzy ze względu na królestwo niebieskie sami zostali bezżenni" (Mt 19,12)" No tak, tylko tam gdzie wysypuje słowo "bezżenni"powinno być napisane "kastraci", "eunuchy" bądź "trzebieńcy". O fałszowaniu Biblii już pisałem, jeżeli ktoś ma jakieś wątpliwości, to zapraszam tutaj.
Celibat jest jednym z większych błędów kościoła katolickiego. Przecież nawet Święty Piotr byl człowiekiem żonatym, tak wiec dlaczego obecni księża nie noga się żenić? Na to pytanie postaram się zaraz odpowiedzieć.
Odpowiedz jest bardzo prosta i logiczna. Ksiądz nie może się żenić i płodzić dzieci, aby nie przekazywać swojego majątku. Obojętnie, czy jest duży , czy tez mały, jednak zawsze wspiera te organizacje.
Na temat pedofilii w kościele katolickim możemy przeczytać w wielu miejscach, chociażby w tutaj oraz na tym blogu.





Jestem liberałem, tak wiec jeżeli masz ochotę możesz przynależeć do KK oraz nadal go wspierać. Chciałbym jednak, abyś wiedział, iż wspierasz organizacje, która wymordowała wiele milinów ludzi, wiec jest organizacja morderców. Pamiętaj ! Bóg będzie nas osadzał po czynach, tak wiec, jeżeli oddajesz swoje pieniądze, aby inni mogli żyć w luksusach, a nie pomagasz ludziom potrzebującym, chorym, głodnym, będziesz za to osadzony!

niedziela, 25 grudnia 2011

Prowokacja czy katolik?

Długo zastanawiałem się na poprzednim wpisem. Zastanawiałem się, kto może być autorem i jaki miał cel tworząc te infografikę.
Istnieją dwie możliwości, albo był to jakiś katolik(taka jest sugestia) lub była to bardzo udana prowokacja.
Jeżeli to prowokacja , to nie mam nic więcej do dodania, naprawdę udana!
Jednak jeżeli stworzył to katolik, to muszę napisać kilka slow.
Z pierwsza częścią oczywiscie się zgadzam i rowniez proponuje wystąpienie z tej organizacji. Pomocą służy strona: apostazja.pl
Natomiast mam pytanie, gdzie podziała się twoja miłość do bliźniego, skoro nazywasz swoich braci i siostry "Leniwa kupa gówna" oraz "leserskim ścierwem"???
Czy nie lepiej zachęcić niewiernych lub ludzi, którzy zwątpili do wiary w Boga,a nie pisać do nich "Wypierdalaj"? Czy tak powinien postępować prawdziwy katolik?
Musze Cie rowniez zmartwić, jeżeli wszyscy, których wymieniłeś wystąpiliby z kościoła nie zostałoby was 45% społeczeństwa. Skąd takie dane?
Odnośnie piekła, o którym wspomniałeś, to Ty i członkowie kk z pewnością się tam znajdziecie. Skąd ta pewność? Swoimi słowami i czynami zaprzeczacie słowu BOŻEMU!

Jestem dumny z tego, iż Was opuściłem, nie "pierdole" statystyk!


Niech Bóg wam wybaczy!




 

niedziela, 4 grudnia 2011

piątek, 28 października 2011

Po wyborach ...

Wybory mamy za sobą, wiec nadszedł czas, abym napisał o tym kilka slow. Właściwie nie napisze nic nowego, gdyż nic nie uległo zmianom.

Tak jak przypuszczałem naród ponownie wybrał socjalistów. Naprawdę nie potrafię tego zrozumieć, jak można oddać swój głos na partie(ludzi), którzy mnie oszukali. Irytujące jest to, iż będąc na grillu u znajomych, czy tez "u cioci na imieninach" słyszę jedynie narzekania. Następnie ludzie, którzy tak narzekają wybierają ponownie ten sam rzad.Czy naród naprawdę przestał myśleć?




Upłynęło kolejnych kilka lat i nadal prawie te same twarze. Mozna odnieść wrażenie, iż w Polsce jest naprawdę wspaniale, skoro wyborcy nie dokonują zmian.

Niestety, przyszło mi żyć w utopijnym systemie, w którym dwóch pijaków z pod budki z piwem jest w wstanie przegłosować wybitnego profesora.
 

Pamiętaj! Oni rowniez mieli prawo głosu...










sobota, 8 października 2011

Spoty wyborcze









Wybory do Sejmu i Senatu RP

W związku z nadchodzącymi wyborami muszę napisać kilka slow. Z pewnością nie oddam głosu, na żadną socjalistyczna partie (PiS, PO, SLD, PSL)

Dlaczego? Dlatego, iż ustrój socjalistyczny, to złodziejstwo i ograniczenie wolności. Nie lubię być okradany i cenie sobie wolność.

Jestem libertarianinem tak wiec swój głos oddam na Kongres Nowej Prawicy.


Wydawało mi się, ze Ruch Poparcia Palikota, może być jakąś alternatywa dla KNP. Faktycznie wydawało mi się..zobacz dlaczego.






niedziela, 2 października 2011

Majątek kościoła & sex.

Ostatnie moje dwa wpisy poświeciłem genialnemu pomysłowi jakim jest zlikwidowanie głodu na świecie. Pomysł jest bardzo prosty, wystarczy, sprzedać majątek kk, a pieniądze pochodzące z jego sprzedaży przeznaczyć na pomoc ludziom, którzy jej potrzebują.

Po napisaniu ostatniego wpisu, zacząłem się zastanawiać dlaczego kościół tego nie czyni. Rozpocząłem poszukiwania informacji, gdyż chcialbym na czymś opierać swoje słowa.
To co znalazłem przeraziło mnie w zupełności. Mnie człowieka, który myślał, ze wie sporo o tej sekcie. Myliłem się i mówiąc szczerze boje się brnąć dalej w ta tematykę...Czego się jeszcze dowiem?

Kościół sprzedaje swoje nieruchomości i przeznacza je na....nie, nie po to by ratować ludzi, którzy umierają z głodu lub pragnienia. Pieniądze przeznaczane są na pokrywanie ekscesów seksualnych księży.

Tylko w Stanach Zjednoczonych do roku 2007 kościół katolicki zapłacił ok. 1,5 miliarda dolarów za wybryki seksualne swoich księży. Pomyśl, ile istnień ludzkich można by za te pieniądze uratować!!! Wyobraź sobie jaka jest skala tego zjawiska na całym świecie!!!

Metody działania kk są bardzo proste, postaram się je opisać w kilku punktach.


1. Wyłudzić pieniądze od "wiernych" (członków sekty). Gdyby wierzyli w Boga, nie mogliby przynależeć do tej organizacji.

2. Spełniać swoje chore fantazje erotyczne.

3. Za pieniądze wyłudzone od ludzi zapłacić odszkodowania.

4. Nie przejmować się nikim i niczym.


Prawda, ze wspaniała organizacja, która ma genialne wręcz pomysły na wspaniale życie?
 

Ja mam zupełnie inny pomysł na życie! Hmm... może dlatego , iż nie jestem katolikiem?

1. Mówić ludziom, iż powinni pomagać swoim bliźnim.

2. Zebrać od nich datki.

3. Pieniądze przeznaczyć na walkę z głodem i ubóstwem.

4. Byc szczęśliwym, iż zrobiło się coś dobrego.



Jak sadzisz, co jest lepsze? Co znajduje uznanie w oczach Boga?

A oto artykuł, który znalazłem w sieci, pochodzi ze strony RuchOfiarKsiezy.Org.



LOS ANGELES/Kalifornia - Prawnicy reprezentujący ponad 500 ofiar seksualnego wykorzystywania przez księży i innych pracowników kościoła rzymsko - katolickiego, doszli do porozumienia dotyczącego oskarżeń pod adresem Archidiecezji - Los Angeles.

SUMA ODSZKODOWANIA  - 660 milionów DOLARÓW. Jest to najwyższe w historii - odszkodowanie wypłacone przez pojedynczą diecezję – od czasu, gdy skandal seksualnego wykorzystywania w 2002 roku został podany do wiadomości publicznej. Wtedy to - 552 ofiary otrzymały od Archidiecezji Bostońskiej odszkodowanie- w sumie 85 milionów dolarów.

Oświadczenie w sprawie porozumienia opublikowane zostało 16 lipca 2007 roku - w dniu rozpoczęcia formalnego przygotowywania postępowania sądowego (selekcja sędziów przysięgłych). Porozumienie stron wymaga akceptacji sądu. Zahamuje to wiele procesów sądowych, których kościół uniknie wypłacając ofiarom 660 milionów dolarów.

Arcybiskup Roger M. Mahony (na zdjęciu - Photo by Reed Saxon) przeprosił wszystkie ofiary, wyraził ubolewanie nawiązując do "smutnej przeszłości" i przyrzekł, że nigdy więcej podobne przestępstwa się nie powtórzą.
Aby porozumienie mogło być zrealizowane, kościół zmuszony jest sprzedać wiele nieruchomości i zaciągnąć pożyczki bankowe (50 kościołów i budynki administracyjne)  -  powiedział Machony.


Porozumienie w Kalifornii było bardzo skomplikowane, ponieważ dotyczyło dużej ilości ofiar, wielu firm ubezpieczeniowych jak i postawy arcybiskupa tej diecezji Roger M. Mahony, który przedstawiał się jako popierający żądania ofiar, ale oskarżany był przez nie, jako "nieprzejednany manipulator" - co komplikowało porozumienie.

Steven Sanchez wykorzystany był seksualnie w wieku 9 -10 lat. Jest teraz 47 letnim doradcą finansowym. "Czekałem na ten moment wiele lat - pragnę zobaczyć przedstawicieli kościoła pociągniętych do odpowiedzialności" - powiedział. Zapytany, co zrobi z pieniędzmi - odpowiedział - "czy możesz zamienić pieniądze na powrót do czasu, kiedy miałem 10 lat ? .


Boucher’s co-counsel, Laurence E. Drivon - powiedział - że gdyby sprawa doczekała się rozprawy sądowej, to kościół poniósłby znacznie większe koszty finansowe.

Kardynał Mahony miał zeznawać przed sądem - zeznania dotyczyć miały tuszowania przez diecezję przestępstw seksualnego wykorzystywania a w szczególności -  przestępstw nieżyjącego już księdza Clintona Hagenbacha.

Wymieniona sprawa to tylko jedna z wielu, które będą się toczyły począwszy od dzisiaj (16 lipca 2007), aż do stycznia przyszłego roku.
Mary Grant, wiek 44 powiedziała - że po pięciu latach zmagań z kościołem, wreszcie przyszła tymczasowa ulga.


Do tej pory kościół Rzymsko - Katolicki w Stanach Zjednoczonych - wypłacił ponad 1,5miliarda dolarów. Każda z diecezji, zobowiązana jest pokryć koszty indywidualnie. Watykan odmówił pomocy w wypłacaniu odszkodowań.

Kalifornijska diecezja Orange zapłaciła 100 milionów dolarów - 90 ofiarom w roku 2004 r. a diecezja Oakland ponad 56 milionów - 56 ofiarom w roku 2005. Diecezja - Covington w Kentucky, zapłaciła 85 milionów - 350 ofiarom seksualnego wykorzystywania przez tamtejszych księży i biskupów.

Pięć diecezji zmuszonych zostało do ogłoszenia bankructwa - były to diecezje: San Diego; Davenport, Iowa; Portland, Ore.; Spokane, Wash.; i Tucson.

Krajowy Dyrektor SNAP (Survivors Network of those Abused by Priests) - David Clohessy - powiedział "ofiary powinny być dumne z tego, że zdobyły się na odwagę a katolicy powinni dziękować im za to, że setki księży kryminalistów odsuniętych zostało ze środowiska księży. Nie wiedzielibyśmy nic nawet o ich  przestępstwach gdyby nie odwaga ofiar".




Dzisiejszy wpis zakończę trochę inaczej niż zwykłem to czynić. Zadam kilka pytań...Czy nadal masz ochotę sponsorować wybryki seksualne księży? Czy nie lepiej postępować, tak jak nakazuje słowo Boże? Czy nie lepiej pomagać bliźnim? Ludzie otrząśnijcie się, zacznijcie myśleć!!! Porozmawiaj o tym, ze swoimi znajomymi, może ktoś zechce zmienić swoje postępowanie. Błagam i proszę o to w imię PANA NASZEGO!


Cenie wolność, jeżeli po przeczytaniu tego co mam do powiedzenia, nadal uważasz, ze pieniądze powinny być w ten sposób wykorzystywane, czyn tak dalej, księża z pewnością będą zadowoleni.

Jednak pamiętaj! Kiedyś będziesz, za to osadzony przez Boga!!!

sobota, 24 września 2011

Kościół&Dyskoteka

Ostatni mój wpis poświęcony był sprzedaży Watykanu lub jeszcze lepiej całego majątku kościoła katolickiego. Przeprowadzając ostatnio kilka dyskusji na ten temat, pytano mnie jak sobie to wyobrażam, kto chciałby to kupić i w jakim celu.

Odpowiedz jest bardzo prosta, dziwie się tylko tak malej wyobraźni ludzkiej, cóż na to niestety nie mam wpływu.
Budynki można przeznaczyć na przeróżne cele, jako domy mieszkalne, kluby nocne, czy tez dyskoteki. Zastosowań może być naprawdę wiele..

Nie wierzysz?

Przepiękny dom.


Klub nocny.

Jeżeli chciałbyś kupić jakiś kościół, to zapraszam tutaj.


Chcialbym rowniez wspomnieć, iż majątek kościoła, to nie jedynie budynki. Kościół dysponuje olbrzymimi terenami, na których można by zbudować szkoły, szpitale, sierocińce itd. W chwili obecnej tereny dzierżawione są rożnym instytucjom lub osobom prywatnym, przeważnie rolnikom. Pieniądze z dzierżawy zostają przeznaczone w głównej mierze na utrzymanie państwa, w którym żyje papież. Czy tak powinno być? Czy temu człowiekowi nie wystarczy willa? Zgodziłbym się na pałac, ale cale państwo? Zastanów się, czy tak właśnie powinno być...





Jestem liberałem, tak wiec jeżeli masz ochotę możesz przynależeć do KK oraz nadal go wspierać. Chciałbym jednak, abyś wiedział, iż wspierasz organizacje, która wymordowała wiele milinów ludzi, wiec jest organizacja morderców. Pamiętaj ! Bóg będzie nas osadzał po czynach, tak wiec, jeżeli oddajesz swoje pieniądze, aby inni mogli żyć w luksusach, a nie pomagasz ludziom potrzebującym, chorym, głodnym, będziesz za to osadzony!


niedziela, 18 września 2011

Sprzedajmy Watykan ...

Stali czytelnicy mojego bloga zapewne pamiętają wpis pod tytułem "Czy księża KK wierzą w BOGA???" Pisałem w nim miedzy innymi o tym, ze kościół katolicki mógłby pomoc ludziom chorym oraz umierającym z głodu. Wystarczy, jeżeli sprzedałby swój majątek, a pieniądze pochodzące z jego sprzedaży przeznaczyłby na pomoc ludziom, którzy jej potrzebują. Niestety, ojcowie tej organizacji uważają inaczej, łatwiej żyć w bogactwie, a tymi głodującymi nie należy zawracać sobie głowy.

Przeglądając ostatnio internet, znalazłem ciekawa wypowiedz pewnej amerykańskiej aktorki. Pani Sarah Silverman ma bardzo zbliżone poglądy do moich, z tym, iż ograniczyła się jedynie do sprzedania Watykanu, a ja twierdze, iż należałoby sprzedać cały majątek kościoła katolickiego.

Ciesze się, iż nie jestem sam w swoich poglądach. Ciesze się, iż istnieją jeszcze osoby, którym nie jest obojętny los ludzi umierających z głodu, pragnienia oraz chorób.

Zachęcam do posłuchania, co na ten temat mówi Pani Silverman.



wtorek, 26 lipca 2011

Rzetelność telewizji.

Przeglądając ostatnio mojego bloga, zauważyłem, pewne materiały świadczące dobitnie, ze TV kłamie zostały usunięte. Władza powoli sięga już do tak niezależnego źródła jakim jest internet. Jednak internet jest na tyle genialnym źródłem, jeżeli już raz coś zostanie tutaj opublikowane, zostanie na zawsze. Bez względu jak długie łapy ma władza...
W temacie "Wybory-Podsumowanie" pisałem, o "rzetelności" telewizji i zamieściłem dowód w postaci filmu. Niestety, został usunięty i naszym oczom ukazuje się taki oto komunikat:
 


W związku z powyższym zamieszczam ponownie dowód na "rzetelność" telewizji.


 

Jak kościół katolicki zmienił Biblię.

Dzisiejszy wpis chcialbym poświęcić "zmianom" jakie kościół katolicki dokonał w Piśmie Świętym.

Zmian dokonano zarówno w Nowym, jak i w Starym Testamencie. Jeżeli jest już mowa o Nowym Testamencie to mało tego, ze powstały w nim zmiany, usunięto z niego rowniez ewangelie, które nie pasowały ojcom KK. Dlaczego inne ewangelie zostały pominięte? Czyżby były niewygodne? Dlaczego pominięto wszystkie ewangelie apokryficzne? Gdzie jest ewangelia Tomasza, czy Judasza?

KK tłumaczy to w ten sposób:"uważamy ze są nienatchnione" Czyż nie jest to żenujące? W związku z powyższym uważam książkę pod tytułem "Nowy Testament" za mało wiarygodna, gdyż znajdują się w niej jedynie treści, które pasują ideologi jednej organizacji. W dodatku organizacji, która w moim mniemaniu jest sekta.

Zupełnie innym tematem jest to, iż owa książka zaprzecza słowu Bożemu, tak wiec trudno, abym ja traktował poważnie lub co gorsza stosował się do slow w niej zawartych.

Proszę zapoznać się z materiałem filmowym: 







Jestem liberałem, tak wiec jeżeli masz ochotę możesz przynależeć do KK oraz nadal go wspierać. Chciałbym jednak abyś wiedział, iż wspierasz organizacje, która wymordowała wiele milinów ludzi, wiec jest organizacja morderców. Pamiętaj ! Bóg będzie nas osadzał po czynach, tak wiec, jeżeli oddajesz swoje pieniądze, aby inni mogli żyć w luksusach, a nie pomagasz ludziom potrzebującym, chorym, głodnym, będziesz za to osadzony!


niedziela, 17 lipca 2011

Kościół Katolicki S.A.

 Meksyk - drugi najbardziej katolicki kraj na świecie zalegalizował aborcję w swej stolicy, gdzie znajduje się obraz Matki Boskiej z Guadalupe. Jak to możliwe?

 

Nie każdy to wie, ale w Meksyku aborcja jest legalna. A precyzyjniej mówiąc: aborcja jest legalna na terenie miasta Meksyk, do 12 tygodnia ciąży.

Co z tego wynika?

Niewiele, ale informacja robi się ciekawsza, jeżeli dodamy do tego fakt, że państwo Meksyk jest drugim, pod względem liczby ludności, katolickim krajem na świecie. Mało tego, stolica tego kraju jest siedzibą słynnej na cały świat Matki Boskiej z Guadalupe.

Paradoks polega na tym, że zarówno wyżej wymieniony Kościół jak i wyżej wymieniona Matka są zdecydowanymi przeciwnikami aborcji, a mimo tego Meksyk - drugi najbardziej katolicki kraj na świecie, zalegalizował aborcję w swojej stolicy. Jak to możliwe?

"Musimy być bardziej dynamiczni"

Kiedy w 2007 roku lewicowy rząd wybrany przez katolicki naród przestał karać za aborcję, wywołało to oburzenie przeciwników aborcji. Pierwszy zaprotestował obraz Matki Boskiej z Guadalupe. Źródła podają, że podczas mszy świętej obraz "rozświetlił się na poziomie brzucha". Światło miało ponoć kształt płodu. Do walki przystąpił również papież Benedykt XVI, który "opowiedział się za ekskomuniką polityków, którzy poparli w mieście Meksyk decyzję o zalegalizowaniu aborcji w pierwszych 12 tygodniach ciąży".

Jak na ten zmasowany atak zareagował świat?

Burmistrz Meksyku najpierw spokojnie zignorował światło z brzucha. Potem kulturalnie oświadczył, że "kościelne oświadczenia i decyzje nie wpłyną na zmianę jego stanowiska". A co zrobił katolicki naród? Otóż nic. Wzruszył ramionami i zaczął masowo przechodzić na protestantyzm. Papież Benedykt XVI stwierdził, że "szerzenie się protestantyzmu pokazuje pragnienie Boga u ludzi" i dodał "musimy być bardziej dynamiczni". Jak do tej pory dynamizm Kościoła katolickiego sprowadza się do ekskomunikowania polityków. Widać Kościół uznał, że to, co sprawdzało się w średniowieczu, sprawdzi się i dziś.

Nie ważne chęci, ważne efekty

Spór dotyczący legalizacji aborcji toczy się od lat pomiędzy feministkami z jednej strony, a Kościołem katolickim z drugiej. Jakich środków używają feministki? Wielu. Stosują lobbing polityczny, starają się trafiać do mediów, tworzą spójny PR, organizują głośne akcje medialne. Jakich środków używa Kościół katolicki? Świeci światłem z brzucha i ekskomunikuje.

Efekty?

W drugim katolickim kraju na świecie naród wybiera na swoich przedstawicieli lewicę i wbrew nauce Kościoła popiera legalizację aborcji. Jak by nie patrzeć, na sukces to nie wygląda.

Wyobraźmy sobie, że Kościół katolicki jest spółką akcyjną - Kościół Katolicki S.A. Jakby zareagowali akcjonariusze spółki, która traci wszystkie wpływy na rynku, na którym miała praktycznie monopol? Najprawdopodobniej papieża postawiono by w stan oskarżenia za niegospodarność, a Matkę Boską z Guadalupe zwolniono ze skutkiem natychmiastowym za działanie na szkodę spółki.

Rzeczywistość pokazuje, że działania marketingowe sił nadprzyrodzonych związanych z Kościołem wydają się przynosić efekt dokładnie przeciwny do zamierzonego. Od 2007 roku święty obraz w Meksyku dokonuje ciągle spektakularnych cudów, a aborcja jak była legalna, tak jest. Podobnie efektywna jest ekskomunika, którą papież stosuje niczym lekarze w "Przygodach dobrego wojaka Szwejka" lewatywę - leczy nią wszystko, jak leci. Z podobnym skutkiem. Ktoś najwyraźniej nie zauważył, że średniowiecze się skończyło.

I co teraz?

Można (jak to zwykle bywa) tradycyjnie oburzać się i protestować, głosząc wszem i wobec, że Kościół katolicki jest wielki, Matka Boska z Guadalupe jest wielka, papież jest wielki. Można rzucić klątwę na niewiernych, wiernych pokropić woda święconą i uznać, że wszystko jest naprawione. Zmieni to z pewnością samopoczucie wielu katolików na lepsze. Ale nie zmieni ani trochę faktów.

A fakty są takie, że w Meksyku - ostoi katolicyzmu - naród wybiera na swoich reprezentantów lewicę, że miliony katolików w Ameryce Łacińskiej przechodzą na protestantyzm, a sto metrów od cudownego obrazu można legalnie i jawnie dokonywać aborcji. Fakty pokazują, że objawienia nic nie dają, a Kościoła katolickiego nikt już nie słucha. Więc może w końcu ktoś zauważy, że coś jest nie tak, zamiast oskarżać wszystkich trzeźwo myślących o obrazę uczuć religijnych.

Papież Benedykt XVI powiedział, że "eksodus katolików do protestanckich Kościołów ewangelicznych w regionie jest naszym największym zmartwieniem". Czy to na pewno powód do zmartwienia, że pasażerowie Titanica wsiadają do szalup ratunkowych? Może po prostu ludzie mają dość chodzenia do muzeum Boga, jakim stał się Kościół katolicki? Może chcą żyć teraźniejszością, a nie średniowieczem, praktyką, a nie teorią? Może szukają Boga, który zna lepsze metody zmieniania świata na lepsze, niż świecenie brzuchem z obrazu? Czy to nie dobrze, że takiego Boga szukają?

Źle zarządzane firmy na rynku bankrutują. I to jest pozytywne zjawisko. Bo robią miejsce dla nowych: lepszych i skuteczniejszych. Czy taki będzie los Kościoła katolickiego? Bankructwo?




Jestem liberałem, tak wiec jeżeli masz ochotę możesz przynależeć do KK oraz nadal go wspierać. Chciałbym jednak abyś wiedział, iż wspierasz organizacje, która wymordowała wiele milinów ludzi, wiec jest organizacja morderców. Pamiętaj ! Bóg będzie nas osadzał po czynach, tak wiec, jeżeli oddajesz swoje pieniądze, aby inni mogli żyć w luksusach, a nie pomagasz ludziom potrzebującym, chorym, głodnym, będziesz za to osadzony!

niedziela, 22 maja 2011

Dzieci komunijne miały dać księdzu imienną kopertę na ofiarę.

Skandal, wstyd! - mówią rodzice dzieci komunijnych. - To żaden przymus - zapewnia proboszcz Władysława Pawlik. Poszło o ofiarę, którą maluchy miały dać z pieniędzy podarowanych przez rodzinę.

Do redakcji zadzwoniła wczoraj gorzowianka (zastrzegła dane), która uczestniczyła w komunii w parafii Pierwszych Polskich Męczenników, jednej z największych w Gorzowie.


Komunijny maluch otrzymał od księdza kopertę ze swoimi danymi i instrukcję, że ma tam włożyć część pieniędzy, które dostał od bliskich. Zdębiałam. Co to za zwyczaje? - mówiła nam Czytelniczka.

I tak bym dała

Rozmawialiśmy z dwoma rodzinami, z których dzieci w minioną niedzielę miały komunię. Obie matki potwierdziły, że były koperty, na nich imiona i nazwiska dzieci, i przykaz, aby odnieść je w poniedziałek do kościoła z ofiarą "co łaska”. - U nas była skromna uroczystość, dziecko nie dostało żadnej gotówki. Ale coś do koperty trzeba było włożyć.

Daliśmy 20 zł - powiedziała pierwsza z kobiet (nie chciała nazwiska w gazecie). Nie przebierała w słowach. - Dla mnie to skandal. Przecież tak czy inaczej dalibyśmy ofiarę na kościół. Ale załatwiać to niemalże pod przymusem, za pomocą kopert z nazwiskami... Jest mi z tego powodu po prostu przykro - dodała gorzowianka.

Druga z matek do koperty włożyła 100 zł. - Syn sam zaproponował taką kwotę. Z tego, co wiem, wielu rodziców było zakłopotanych taką formą "ofiary” na kościół - przyznała.

Obie potwierdziły, że jeszcze przed uroczystością wszystkie dzieci dodatkowo składały się ,,na kościół'' po 40 zł. Sprawdziliśmy to.


Parafia na wzór

Parafia Pierwszych Polskich Męczenników liczy kilka tysięcy wiernych. To tutaj w 1997 r. papież Jan Paweł II odprawił mszę dla pół miliona wiernych. O proboszczu Władysławie Pawliku wszyscy mówią z uznaniem. - Dostał gołą ziemię, a pobudował piękny kościół, sale katechetyczne - wymieniają parafianie. - Pomaga ubogim, wspiera dzieciaki, zawsze można na niego liczyć.

- Koperty z nazwiskami? Dziwne. Przecież ludzie i tak by dali, bo to zgrana parafia, ludzie nie migają się od pomocy - mówi jeden z parafian (,,Po co nazwisko? Ktoś dał?'' - dopytywał).

Proboszcz Pawlik jest zdziwiony zamieszaniem. - Chcieliśmy, aby dzieci poczuły się autorami ofiary. Nikt nie zgłosił mi, że to problem. Cóż... zapewniam, że nie sprawdzamy, kto ile dał. Na pustą kopertę też się nie obrazimy. Jesteśmy wdzięczni za najdrobniejszy grosz - mówił nam wczoraj. Dodał, że wcześniejsza 40-złotowa składka była na kwiaty i przystrojenie kościoła.

Pieniądze od najmłodszych parafian zostaną przeznaczone na kontynuowanie rozbudowy kościoła. - Ofiary od dzieci komunijnych, to nasz zwyczaj od początku istnienia parafii. Być może ci, których to zaskoczyło, są u nas od niedawna... - zastanawiał się proboszcz w rozmowie z reporterem.

Dodał, że rozważy, czy za rok koperty ponownie mają być opisane imieniem i nazwiskiem dziecka. - Bo nie chcemy nikomu sprawiać przykrości - zapewniał ks. Pawlik.


Nie ma obowiązku

Rzecznik kurii zielonogórsko - gorzowskiej ks. Andrzej Sapieha nie chciał wczoraj tego komentować. - Kuria nie decyduje o tego rodzaju zbiórkach. To wewnętrzne sprawy parafii: proboszcza i wiernych - stwierdził.



KOCHANI KSIĘŻA, CZY TAK TO POWINNO WYGLĄDAĆ??? 
CZY NIE LEPIEJ WZIĄĆ SIĘ ZA UCZCIWA PRACE??
Źródło: gazeta lubuska.

niedziela, 24 kwietnia 2011

Nie wierzę w szkolną katechezę

 Zdaję sobie sprawę, że usunięcie religii ze szkół dla wielu oznaczałoby pośmiertny tryumf propagandy komunistycznej. Ale też wierzę głęboko, że musi wreszcie przyjść czas, kiedy nasze myślenie zdoła wywikłać się z ekonomicznych i politycznych kołtunów, kiedy będziemy zdolni na chłodno spojrzeć na rzeczywistość polskiej szkoły i polskiej religii i postawić sobie kilka pytań, których dotąd wstydliwie unikaliśmy.

Kiedy przysłuchuję się sporom o ocenę z religii na świadectwie szkolnym, odnoszę silne wrażenie, że oto – z dobrej woli, ze słusznych i zacnych pobudek – zabrnęliśmy w ślepą uliczkę. Słucham argumentów przeciwnych ocenianiu tak subtelnej i nie do końca mierzalnej wartości, jaką jest religijność lub nawet samo zaangażowanie w sprawy wiary, słucham i – ogólnie rzecz biorąc – zgadzam się. Słucham następnie argumentów drugiej strony (katecheza jako przedmiot nieoceniany lub oceniany bez negatywnych konsekwencji staje się przedmiotem niepoważnym) i zgadzam się z nimi równie chętnie. Mam przy tym nieco próżne przekonanie, że moje koncyliarne stanowisko, a właściwie jego brak, nie bierze się z lenistwa intelektualnego, ale wyrasta z sytuacji, która sama w sobie zawiera niedającą się przezwyciężyć sprzeczność. Tą sprzecznością jest obecność katechezy w szkole.

Nader rzadko powracamy dziś do tego tematu. Nader niechętnie wraca do dyskusji nad obecnością religii w szkole duchowieństwo. Powody są ku temu przeróżne: od politycznych po finansowe. Powrót religii do szkół był w roku ’90 tryumfalnym symbolem zmiany ustrojowej, symbolem zwycięstwa nad szkołą zideologizowaną. Wtedy, po Okrągłym Stole, sprzeciwiać mu się mogli przede wszystkim „wrogowie Kościoła”. Głos kilku jego „obrońców” zadających ważne pytanie, czy to na pewno dobry pomysł, nie został poważnie potraktowany. Dziś, po siedemnastu latach szkolnej katechezy w III Rzeczypospolitej, warto to pytanie postawić na nowo: czy to był na pewno dobry pomysł? Czy ten pomysł sprawdził się w nowej polskiej rzeczywistości? Nie będę się rozpisywał o innych powodach, dla których Kościół hierarchiczny nie powraca dziś do tego tematu, ponieważ są dość przyziemne: wynajem sal katechetycznych (teraz często odnajmują je od parafii prywatne szkoły wyższe, szkoły policealne itp.), pensje nauczycielskie dla wikarych – to wszystko ważny i potrzebny Kościołowi zastrzyk gotówki, dzięki któremu powstają nowe świątynie i domy rekolekcyjne. A wszystko to za cenę, którą chętnie i z wielkimi nadziejami zgodziliśmy się płacić na początku lat 90.: za cenę uczynienia religii jednym z przedmiotów szkolnych. Czy nie jest to jednak cena zbyt wysoka?

Moje pokolenie miało okazję doświadczyć tej zmiany na własnej skórze. W roku ’90 kończyliśmy szkołę podstawową, w siódmej klasie opuściliśmy salkę katechetyczną i odtąd uczęszczaliśmy na katechezę do sali chemicznej. Z pełną świadomością twierdzę, że wtedy również skończyła się dla mnie prawdziwa katecheza . Ksiądz z dziennikiem pod pachą przestał być dla nas prawdziwym księdzem, nigdy też (choć bardzo tego chciał) nie stał się prawdziwym nauczycielem. To doświadczenie pokoleniowe pozwala mi sformułować kilka wcale nienowych tez, które – jak sądzę – powinniśmy dziś raz jeszcze przemyśleć.


1. Szkolna katecheza nie jest i być nie może ani w pełni katechezą, ani w pełni przedmiotem szkolnym. W tym wydaje się tkwić najistotniejszy mankament obecności religii w szkole: religia chce i zarazem nie chce być przedmiotem szkolnym. Katecheta chce i nie chce być nauczycielem. Jest świadomy, że przekazywana przez niego wiedza nie ma być po prostu zbiorem informacji, które trzeba przyswoić i zdać. Ta wiedza ma mieć wpływ na najgłębsze, najintymniejsze sfery duszy młodego człowieka – tylko wtedy ma jakiś sens. Budowanie duchowości młodego człowieka, uwrażliwianie go na sprawy najwyższej wagi dokonywane z dziennikiem i długopisem w ręku budziło mój opór jako ucznia, budzi także jako nauczyciela. Nie wątpię, że istnieją katecheci, którzy potrafią tę presję oceniania zredukować do minimum, schować dziennik za plecami (co zresztą bywa wyróżnikiem dobrych nauczycieli w ogóle). Ale tak jak na innych przedmiotach, tak i na katechezie najczęściej bywa, że to nauczyciel chowa się za dziennikiem. I nie zmienią tego najlepsze systemy szkolenia i najlepsze programy katechetyczne: wada nie tkwi w ludziach i programach, ale w dyscyplinującym i często represyjnym z natury kontekście szkoły, który wymusza działania stojące w sprzeczności z ewangelizacją. Albo więc katecheza ma inne zadania niż tylko podać wiedzę i następnie ją sprawdzić (wówczas szkoła nie jest dla niej dobrym miejscem), albo siłą rzeczy podporządkowuje się rygorowi lekcyjnemu – wówczas przestaje być katechezą.

2. Klasa szkolna nie jest dobrym miejscem, by szczerze rozmawiać o sprawach wiary. Ktoś powie: każde miejsce jest dobre, w każdym miejscu można się modlić, więc i mówić o Panu Bogu. Otóż chyba nie w wypadku kilkunastolatków. Pośród moich kolegów, szczególnie koleżanek, z którymi uczęszczaliśmy do salek katechetycznych, pamiętam kilka osób naprawdę głęboko zaangażowanych religijnie. Być może dzięki temu, że się przyjaźniliśmy, udawało mi się dotrzeć do salki na popołudniowe katechezy, choć po drodze kusiły boiska i trzepaki, piłka i papierosy. Te kilka osób swoją aktywnością pomagało siostrze zmobilizować pozostałych. Na katechezę docierali ci, którym zależało. Co tydzień stawaliśmy przed wyborem: katecheza czy półtorej godziny zabawy gdzieś po drodze. To była ważna szkoła wolności. Ale nie to jest najistotniejsze. Najważniejsze, że kiedy trafiliśmy na szkolną katechezę do sali chemicznej, między lekcją geografii i przysposobieniem obronnym, tych kilkanaście osób dotąd chętnie i aktywnie uczestniczących w dyskusjach o Panu Bogu nagle zamilkło. Znaleźliśmy się raptem w wielkiej, czterdziestoosobowej klasie, w której co najmniej połowa dzieciaków nie była zupełnie zainteresowana religią. Ktoś powie: nareszcie nie zostawiono im wyboru, nareszcie zamiast palić papierosy przy trzepaku będą się duchowo rozwijać. Ktoś bardzo naiwny. Nie sądzę, by te chemiczne katechezy któregokolwiek z moich trzepakowych kolegów zbliżyły do wiary, z pewnością natomiast były ogromną siłą hamującą dla grupy dotąd najbardziej aktywnej. No bo jak tutaj wrócić do rozmów o Panu Bogu, kiedy wokół koledzy i koleżanki zajmują się palnikami bunsenowskimi, kiedy pobożne rozmowy spotykają się z drwiną kolegów z ostatnich ławek? Owszem, zawsze znajdzie się kilku nastoletnich męczenników, którzy dla katechety będą deską ratunkową, dowodem, że ktoś go jednak słucha i rozumie. Tylko czy zadaniem katechety na przełomie XX i XXI wieku jest wychowywanie do wiary w duchu apologetycznym? Intymności sali katechetycznej, do której docierali ci, którzy chcieli, nie da się w szkole niczym zastąpić. Szczera rozmowa o sprawach wiary, jeśli chcemy w nią zaangażować dzieci i dorastającą młodzież, powinna się odbywać w warunkach jak najbardziej temu sprzyjających.

3. Szkolna katecheza zaciera w świadomości dziecka różnicę między wiedzą a wiarą. Wciśnięta w harmonogram lekcji szkolnych, szczególnie w szkole podstawowej, traci sakralny charakter, staje się nauką, a właściwie tworem naukopodobnym. Musi tak być, bo szkoła jest miejscem, w którym pobiera się nauki, od historii po lekcje wuefu. Teoretycy mogą sobie i innym tłumaczyć, że nie, że to przygotowanie do sakramentów, że to formacja moralna i duchowa, ale dla dwunastolatka szkolna katecheza to jeszcze jedna z lekcji, na którą trzeba odrobić zadanie, dzieje apostolskie to jeszcze jeden fragment tekstu, z którego trzeba się nauczyć, kto, gdzie i kiedy, Pismo Święte to jeszcze jeden podręcznik, wciśnięty na biurku między matematykę i język angielski. W ten sposób już na wstępnym etapie kształcenia zaciera się różnicę między sferą wiary a sferą nauki, rozmywa się tę szczątkową intuicję metodologiczną, którą zdolniejsi uczniowie zwykle potrafią sobie wypracować, rozmywa się rozumienie takich terminów jak dowód, przesłanka, wniosek, teoria. Wyuczony dogmat o Trójcy Świętej formalnie zaczyna funkcjonować w umyśle ucznia tak jak traktat wiedeński – i nie pomogą tutaj zaklęcia teoretyków. Wyrastają młodzi ludzie, którzy za ministrem Orzechowskim będą powtarzać, że teoria ewolucji jest tylko teorią, a nie faktem naukowym i stawiać ją na jednej płaszczyźnie metodologicznej z Księgą Rodzaju. Zatarcie różnicy między wiarą a nauką skutkuje nie tylko upośledzeniem zdolności naukowych dziecka – jeszcze silniej upośledza jego wiarę.

4. Katecheza szkolna oddala od kościoła. Piszę „kościół” małą literą, bo chodzi mi po prostu (i aż) o miejsce, o budynek, a właściwie o pewien obszar sakralny, od którego katecheza – przeniesiona do szkoły – została oderwana. Moja salka katechetyczna mieściła się w suterenie nowo powstającego kościoła. Idąc na katechezę, szedłem do kościoła, miałem poczucie, że te zajęcia odbywają się, by tak trywialnie rzec, na terenie sakralnym. Dla dorosłego człowieka może to nie mieć większego znaczenia, dla dziecka jednak ma. Przynajmniej dla mnie miało. Dziecko porządkuje sobie świat, terytorium, po którym się porusza, wedle wyrazistych miejsc: szkoły, domu, kościoła, boiska; między tymi obszarami, wraz z ich przyległościami, wytycza o wiele silniejsze granice, niż czynią to dorośli. Przekroczenie granicy oznacza dla dziecka wejście w nową rolę: ucznia, parafianina, domownika, kolegi z podwórka. Z dziecięcym entuzjazmem potrafi się w każdej z tych ról „zatracić”. To jedna z przyczyn, dla których ogromna część z nas nie lubiła odrabiać zadań w domu (znakomicie rozumieją to pedagodzy tych krajów, w których lekcje odrabia się w szkole, pozwalając dziecku po powrocie do domu „zatracić” się w swojej roli syna czy córki). Lekcje religii w szkole zrywają związek z kościołem, zmuszają dziecko do podejmowania problematyki wiary nie z pozycji wiernego, ale z pozycji ucznia.

5. Katecheza jako przedmiot szkolny przyczynia się do wykluczenia dzieci nie wierzących oraz wyznających inną religię niż rzymski katolicyzm. To oczywiście argument najczęściej przywoływany – i niepozbawiony racji. Szkoła jest miejscem, w którym w jednej klasie spotykają się dzieci wierzące z niewierzącymi, wychowane w tradycji rzymskiej z dziećmi protestantów, zielonoświątkowców, żydów, muzułmanów, świadków Jehowy. Rodzice niekatolików mają święte prawo wychowywać swoje dzieci w ich własnej wierze. Tylko co te dzieci mają robić podczas lekcji rzymskiej katechezy? Słuchać o wierze swoich kolegów i koleżanek – niby nic w tym złego, szkoda tylko, że mało kto będzie miał ochotę słuchać, co oni, inaczej wierzący, mieliby do powiedzenia. Czy przyjdą na katechezę czy też przeczekają ją w świetlicy, przez tę jedną godzinę będą uczniami drugiej kategorii, innymi, obcymi, dla których nikt nie przewidział stosownego miejsca.

Oczywiście, są szkoły, które proponują uczniom formę zastępczą w postaci lekcji etyki. Zdaje się, że jest ich – niestety – coraz więcej. To absurdalne rozwiązanie ma aż nazbyt oczywiste konsekwencje: wychowujemy sobie pokolenia, dla których etyka ma być alternatywą dla religii; grzeczniejszą i daleko mniej ekscytującą niż papierosy cichcem wypalane na trzepaku, ale jednak alternatywą. Dzieci będą albo religijne, albo etyczne, albo będą gryzły kapcie na korytarzu i doświadczały pogardy zarówno pierwszych, jak i drugich. Cudownie pouczająca jest tu autentyczna historia (a takich historii są tysiące) dwunastoletniego baptysty, którego rodzice stanęli przed wyborem: wysłać dziecko na katechezę rzymską czy na etykę. Miejsce głęboko religijnego baptysty w polskiej szkole jest bowiem, jak widać, albo na lekcjach obcej religii, albo wśród niewierzących słuchających o etyce niezależnej Kotarbińskiego. Chyba że wybierze snucie
się po szkolnym korytarzu.

Nie sądzę, nie chciałbym sądzić, że wśród głęboko wierzących katolików znajdzie się ktoś, kto uważa niewierzących lub wyznających inną religię kolegów swojego dziecka za dzieci gorszej kategorii. Dlaczego więc nie mamy nic przeciwko temu, żeby wspólnota szkolna była miejscem budowania pierwszych murów ksenofobii, pierwszą dla wielu dzieci lekcją nietolerancji i płaszczyzną wykluczenia? Wykluczenia, które miewało w historii o wiele poważniejsze konsekwencje niż drwiny z nadwagi czy grubych okularów.

6. Nauczanie katechezy w szkole ma negatywne konsekwencje nie tylko dla dzieci, ale dla samych katechetów. Wejście religii do szkół to – jako się rzekło – potężna pomoc finansowa dla Kościoła. Ale i ten kij ma dwa końce. To także, w wypadku księży katechetów, potężne wyzwanie, o którym mówił swego czasu ks. Zaleski-Isakowicz: „młody wikary, tuż po święceniach, ma dwa źródła utrzymania: pensję ze szkoły plus utrzymanie z parafii. Jeżeli nie ma dyszla moralnego, to posiada tych pieniędzy coraz więcej, a zarazem nie bardzo wie, co z nimi robić. Etaty państwowe spowodowały, że księża nauczyli się, jakie są ich stawki godzinowe, i zaczęli swoje zaangażowanie przeliczać na pieniądze” . Ktoś powie: cóż to za wielkie pieniądze zarobi katecheta, nawet jeśli doda je do utrzymania z tacy? Dla człowieka utrzymującego rodzinę, płacącego czynsz, gaz, prąd, telefon – to rzeczywiście niewiele. To jednak dość istotne kieszonkowe dla wikarego, szczególnie jeśli spojrzymy na nie w duchu słów Jana Pawła II apelującego do księży, by stylem życia byli „bliscy przeciętnej, owszem, raczej ubogiej rodziny” (Szczecin, 11 czerwca 1987).

Zwolennicy obecności religii w szkole chętnie dziś wspierają swoje stanowisko badaniami opinii społecznej: rzeczywiście, troje na czworo rodziców opowiada się za katechezą w szkole, rzeczywiście na lekcje katechezy uczęszcza dziewięciu na dziesięciu uczniów. Tyle że dzieci ankietowanych nigdy nie miały do czynienia z katechezą inną niż szkolna – pytanie o katechezę w szkole staje się więc nieuchronnie pytaniem o nauczanie religii w ogóle, rezygnacja z uczestnictwa w lekcjach religii staje się nieuchronnie rezygnacją z religii w ogóle. Czy aby na pewno dane statystyczne dowodzą tego, czego miałyby dowodzić?

Zdaję sobie sprawę, że usunięcie religii ze szkół jest już dzisiaj prawie niewykonalne. Siedemnaście tysięcy świeckich katechetów musiałoby stracić pracę, bo kto miałby ich utrzymywać w salkach katechetycznych, które przestałyby na siebie zarabiać? Zdaję sobie sprawę, że usuwanie religii ze szkół wciąż jeszcze i długo jeszcze kojarzyć się będzie wielu Polakom z postaciami Bieruta i Gomułki, że i dziś dla wielu oznaczałoby pośmiertny tryumf propagandy komunistycznej. Ale też wierzę głęboko, że musi wreszcie przyjść czas, kiedy nasze myślenie zdoła wywikłać się z ekonomicznych i politycznych kołtunów, kiedy będziemy zdolni na chłodno spojrzeć na rzeczywistość polskiej szkoły i polskiej religii, i postawić sobie kilka pytań, których dotąd wstydliwie unikaliśmy.



MICHAŁ BARDEL, dr filozofii, wykładowca w Wyższej Szkole Europejskiej i Collegium Civitas, p.o. redaktora naczelnego miesięcznika „Znak”.